Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

DEMETER.
Bluźnisz, moja córko!
PERSEFONA.
Szczerą jestem tylko. Cóż jest na Olimpie, by porywać mogło. Nasi bogowie...
DEMETER (podchwytując).
Z których i my rzędu.
PERSEFONA.
A właśnie... z rzędu... nie lubię być w rzędzie.
DEMETER (zdumiona).
Jesteś jedną z pierwszych, jako córka moja.
PERSEFONA (z lekkim dąsem).
To mi nie wystarcza! Nie czuję się niższą niż olimpijskich bogów szeregi. Oni niczem mi nie imponują; są tak płascy, tacy pospolici, prócz jednej Ateny, która wyżej wzlata duchem i umysłem... Któż tam jest więcej?...
DEMETER (groźnie).
A gromowładny Zeus?
PERSEFONA.
To jedyna siła, lecz nie siła ducha; to jest władzy siła i... mięśni.

SCENA IV.
DEMETER, PERSEFONA i CJANA.

CJANA (zbliżając się).
Zapominasz, złotowłosa, o pięknym Apollu. Wszak i on z Olimpu.