Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wolne, dziś na twem jasnem czole myśl głęboka świeci i wieczna zaduma. Chcę znać zmiany tej przyczynę. Wyznaj mi, proszę!
PERSEFONA (niecierpliwie).
Ja nic nie wiem, matko!
DEMETER (zdumiona).
Jakto?... Ty nie wiesz, czegobyś pragnęła?!...
PERSEFONA.
Ach, moje pragnienia niedościgłe może. A czy się spełnią, któż to wiedzieć zdoła.
DEMETER.
Wyznaj mi jeno istotę twych marzeń, a spełnię wszystko, czego zażądasz. Wszystko powiadam.
PERSEFONA (z przekornym wdziękiem patrząc na matkę).
O wszechwładna pani, życie dając ziemi, nie posiadasz jeszcze tej duchowej mocy, by wyżynę marzeń, złud, tęsknot i przeczuć w rzeczywistość zamienić. To już nie leży w zakresie twej władzy, to się dużo wznosi ponad ziemskie twory, nawet ponad hojność twoją, o Demetro.
DEMETER.
Wszak jesteś niebianką, więc w bramach Olimpu znaleźć możesz łatwo to, czego szukasz, do czego dążysz, za czem tęsknisz wreszcie.
PERSEFONA (niechętnie).
Olimp... taki blady, taki poziomy!...