Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PERSEFONA.
Wiem, ty do piekieł zsyłasz duchy.
RADAMANTOS.
By tam w męce srogiej kary, grzechy i plugawe życie rozpamiętywać mogli i żal budzić swój.
PERSEFONA.
Ach, tyś jest nieubłagany!
RADAMANTOS.
Dla występnych łaski niema. Pluton żąda wielkich kar, gdy przewiny wielkie są. Pluton groźny, gdy tak trzeba, piekło przed nim drży.

(Kora znowu patrzy na Plutona długą chwilę).

PERSEFONA.
Gdzież jest piekło?
RADAMANTOS (wskazując na lewo).
Tam, o pani!
PLUTON.
Czy chcesz zwiedzić miejsce kar?
PERSEFONA.
Niechcę! Nie!

(Podchodzi do bramy pól Elizejskich, patrzy, jakby w oczarowaniu).

PERSEFONA (w zachwycie).
Jak tam cudnie.
PLUTON (zbliża się do niej, mówi miękko).
Tyś jest promień najcudniejszy!