Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wały, jak dwa ognie — przerażał. Opończa jego, jak obwisłe skrzydło, spłynęła mu z ramion. Noger zrozumiał, że źle zaczął.
— Coś ty powiedział, łotrze? — Syknął król powtórnie, zamierzając się wiosłem.
— Jak śmiałeś! Jak śmiałeś podły, nikczemny gadzie?
Doktór wyciągnął ramiona błagalnie, uczynił ruch, jakby chciał cisnąć się do nóg królewskich w głębokiej skrusze.
— Odwołuję, proszę wysłuchać!
— Skąd ci ta podłość na ustach powstała, mów!
— Wasza królewska mość, ja sam... to... ja... sam...
— Mów łotrze, jak śmiałeś?
— Słyszałem!
— Kłamiesz! Od kogoś słyszał? Mów!
— Nie!... od nikogo... ale wasza królewska mość ucieka... usprawiedliwiał się doktór i raz zaprzeczał że słyszał, to znowu potwierdzał, trzęsąc się i chwytając bezwiednie za burtę rozhybotanej łodzi.
A królowi przyszła nagle oślepiająca jedyna myśl:
— Ona mnie wyratuje, ale na siebie ściągnie podejrzenie... doktór, jeśli wyjdzie stąd cało, będzie rozgłaszał tajemnicę ucieczki. Nie! Przy życiu żaden z nas zostać nie może!
Rzucił wiosła na wodę, chwycił Nogera oburącz za ramię i, patrząc mu w oczy groźnie, syknął:
— Słuchaj łotrze, gdybyś tak podłego oszczerstwa nie wymyślił, żył byś!... Te słowa były twoją zgubą... Giń padalcze!...
— Królu... królu...
Luisel błyskawicznie stanął na burcie i skoczył do wody. Podrzucony tym gwałtownym ruchem łodzi doktór, wypadł za nim bezwładnie. Rozległ się krzyk straszny i naraz zaległa cisza. Po chwili Noger, który nie umiał pływać, zatrzepotał nad powierzchnią rękami to w tem, to w innem miejscu, czynił instynktowne wysiłki, lecz wkrótce stracił przytomność, więcej nie pokazał się na wodzie.
Luisel płynął lekko i czuł, że dopłynie, że pomimowoli niesie go umiejętność pływania, siła żywotna, przytomność umysłu. Targnęła nim niecierpliwość i gniew na samego siebie. Wtem ujrzał łódź płynącą wartko. Podniósł oczy w górę, przeżegnał się i przy tem ruchu opadł głębiej. Lecz zaraz znowu wyrzuciła go woda. Rozejrzał się: dokoła była cisza, pustka, mrok. Więc obie ręce, które parły się nieprzeparcie do płynięcia, przesunął do warg, zastygł w bezruchu i z wściekłą zajadłością bezmiernej woli, wcisnął