— Chcecie widocznie, by dzieci stały się dla mnie zupełnie obcemi, lub, abym ja zapomniała, że są jakieś dwie istotki, wiążące mnie z... przeszłością. Jeżeli je mam przy sobie, to tylko w wypadkach nadzwyczajnych, z okazji jakiejś ceremonji. Nie wolno mi ich zabrać w podróż, nie wolno pobyć z niemi tu w tym cichym zamku, gdzie wyłącznie im mogłabym być oddaną. Tak cię o to prosiłam, Ottokarze, tak pragnęłam być matką dla tych biednych istotek. One właściwie matki nie posiadają przez... przez barbarzyńskie serce twojej matki i... twoje!
Cesarz zmieszał się, zaskoczony niespodziewanie tym wybuchem.
— Gizello, ja walczyć z matką nie mogę, znasz jej upór, przytem wiesz, że teraz jest chora na serce, rozdrażniać jej nie podobna. Sądziłem, że cios, jaki przeżyła przez zgon Ksywiana, złagodzi jej usposobienie. Stało się inaczej. Matka pała teraz szczególną zawiścią nawet przeciw mnie, tylko te dzieci są dla niej wszystkiem.
Gizella smutno zwiesiła głowę.
— Zresztą — zaszeptał cesarz gorąco, obejmując ją rameniem — czy ja dla ciebie, Zili, nie istnieję, czy omyliłem się co do uczuć twoich, gdym biegł do ciebie tu w tę puszczę odludną, pełen płomienia i pragnień ciebie?...
nigdy ich zaspokoić nie mogę!!... Od tak dawna bywamy razem, lecz wtedy tylko, gdy są tłumy dokoła. Unikasz wyraźnie aż nadto samotności ze mną. Z Klarbrem musiałem spieszyć do Idania, a ty podążyłaś tu sama, byle nie ze mną, byle jaknajdalej odemnie.
Łzy gorące popłynęły z oczu Gizelli. Słowa jego niecierpliwe wyrwały łkanie z jej piersi. Odezwał się w niej ból jakiś, ale nie była świadomą treści jego, sama nie pojmowała źródła swoich łez i powstrzymać się od płaczu nie potrafiła.
To wzruszenie żony Ottokar zrozumiał inaczej. Chwycił ją gwałtownie w ramiona i zcałowywał te łzy namiętnie i palił jej usta ogniem pocałunków, przeginał ją ku sobie w uścisku ramion zachłannych i szeptał wrzące pożądaniem słowa, podniecony szaleństwem. Opierała mu się stanowczo całym wysiłkiem woli i panowania nad sobą, serce jej krzyczało oburzeniem i protestem... rozpacznie, a on, jak dawniej, porwał ją w wir swojej żądzy, w brutalne uściski stalowych mięśni.
Jeszcze chwila, jeszcze jeden przeraźliwy... złamany opór i strojna w białe aksamity i białe futra komnata Gizelli, zatonęła zda się w szkarłatnej łunie.
Cesarz mówił pieściwe, obłąkane żądzą słowa, a jej wydało się, że to triumfem rozbrzmiewa szatański hymn,
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/55
Wygląd
Ta strona została przepisana.