Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na cześć odwiecznej tajemnicy... przejmując ją wstrętem, wstydem grozą.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W kilka miesięcy potem hrabina Inara, szukając Gizelli po całym szejruńskim pałacu, znalazła ją w cichej kaplicy, szlochającą płaczem, jakby z pod serca idącym. Hrabina przerażona podbiegła do klęcznika. Upadła na kolana przed królową.
— Najmiłościwsza, najdroższa pani, co się stało?
Gizella oderwała ramiona z białej materji oparcia i zarzuciła je na szyję Inary. Łkając długo, uczyniła wreszcie wyznanie, którego treść była dotąd tajemnicą jej kobiecości. Zapadło milczenie. Inara, trzymając w objęciach wiotką postać cesarzowej, drżała całem ciałem. Dopiero po pewnej chwili zaszemrał nieśmiało jej głos łagodny.
— Najmiłościwsza, może ta dziecina będzie ci właśnie ukojeniem, nową radością i szczęściem, może osłodzi życie twoje nieznaną ci dotąd rozkoszą macierzyństwa. Błagajmy Boga, aby to była córka, gdyż syna zabiorą ci bezwątpienia, pani najdroższa, córeczki zaś nie oddasz za nic w nielitościwe ręce księżny matki, zachowując ją wyłącznie dla siebie.
Gizella uspokoiła się nieco, jakby słowa Inary wywierały wpływ zbawienny na jej stargane nerwy.
— Pragnienie takiego własnego dziecka — szeptała hrabina — jest w tobie, pani, ogromne, czego dowodem, że zapewne nieświadomie, pragnęłaś z małej sieroty Karoliny zrobić ostoję tego uczucia, niezaspokojonego w tobie. Lecz wiedz, pani, że ta mała Wittelsgethówna i twoja bratanica, ta mała kobietka, jak ją nazywasz, nie da ci pełnego zadowolenia twych pragnień. To nie jest twoje dziecko, krwią twoją powołane do życia, lecz obca tobie istota, piętno obcego ducha w niej osłabi nieraz miłość twoją, a może i goryczą napoi.
Gizella ucałowała w milczeniu przyjaciółkę i garnęła się do niej trochę jak skarcona, trochę, jak upokorzona skruchą. Zbudziło się na dnie jej duszy opamiętanie i nagła refleksja, że niema powodu dość wyraźnego do rozpaczania wobec Inary. Ona może się łatwo domyślać istotnej przyczyny jej boleści duchowej i dlatego stara się naprowadzić ją na właściwy cel jej życia.
Dumą i wstydem zapłonęło serce Gizelli.
— Masz słuszność, Inaro — szepnęła determinacyjnie królowa i wyciągnęła do hrabiny ręce. — Ty mnie naprawdę kochasz, czuję to teraz więcej niż kiedykolwiek.