Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

on milczy, że patrzy na nią tak dziwnie i milczy, podczas gdy ona wzywa go całą sobą, wszystkiem, co w niej żyło, wszystkiemu nerwami. Nagle z piersi jej wydarł się nieludzki krzyk obłędny.
— Sweno!!!
Ujrzała w jego dłoni głownię sztyletu ze złamaną klingą, na której wyraźnie błyszczał w słońcu początek napisu: „W męce twojej“.
Opętane oczy Gizelli rozszerzały się w tragicznem rozpoznawaniu prawdy istotnej. Już nie walczyła z koniem, nie parła go naprzód, cofała się z nim biernie, przytulona do jego szyi, wpatrzona w zjawę Swena nieprzytomnie. I on się cofał powoli, lekko, mętniał, osnuwał się pyłem złoto-rudej śreżogi zachodu, rozwiewał się jak w dymie szaro-purpurowym... Nie znikł jeszcze w tej zaćmi jaskrawej, gdy Gizella zwisła na siodle bez zmysłów. Salah-eddyn szarpnął się, skoczył w bok przerażony. Gizella, rzucona impetem, spadła na piasek na wznak. Rumak popędził jak szalony, chrapiąc rozgłośnie i waląc kopytami po rozrzuconych głazach.
Na piasku nadbrzeżnym leżała cicho szczupła, czarna postać, z burzy rozpadłych włosów wyłaniała się cudna twarz, jak opłatek przeźroczysta bez krwi i, zda się, bez życia. Fale oceanu sięgały jej stóp...
Widok pędzącego naoślep konia poruszył cały Asskaud. Hrabia Hunzagi, Topcza i Achmed zorjentowali się pierwsi i pobiegli na ratunek królowej. Wśród nieopisanej zgrozy i płaczu kobiet przenieśli ją na rękach do zamku. Miejscowy lekarz tracił głowę, Gizella z trudem odzyskiwała przytomność. Baron Topcza nie namyślał się ani chwili i zawiadomił cesarza o nieszczęściu. Smutek i niepewność zawisły ciężką chmurą nad zamczyskiem. Dwór był poruszony do głębi niepojętą dla nikogo chorobą cesarzowej, służba snuła się jak martwa po korytarzach. Stan Gizelli był groźny, nice rokujący życia. W silnej gorączce majaczyła ciągle, zrywając się z łoża. Hrabina Inara nie odstępowała jej ani na krok; oprócz lekarza, starego Rekwela, nie wpuszczała do sypialni nikogo więcej. Imię Swena, wypowiedziane często przez nieprzytomne usta chorej nakazało wiernej Rekwedce największą ostrożność. Lekarz kochał królową, jak każdy Rekwed, więc słyszał, nie słysząc, rozumiał, nic nie mówiąc, tylko łzy wielkie ocierał niekiedy ukradkiem, nie widząc, że i hrabina Inara czyni to samo.
Cesarz Ottokar, zachowawszy najściślejsze incognito, przybył z jednym tylko zaufanym dostojnikiem, przyjacielem, księciem Dharo, na trzeci dzień. Nikt nie mógł go