Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lepiej mi w Ittilli, bo tamtejsze góry ze śnieżnymi szczytami i lasy dziewicze przypominają mi Passetoff i zdaje mi się, że tam ty jesteś, Zili droga. Ale sprawy państwowe, nieznośne, nie dają mi nigdzie spokoju.
Gizella przysunęła do twarzy Ottokara swoje promienne oczy. Palec położyła na ustach i, podniósłszy brwi w górę, nieco kapryśnie, rzekła:
— Nie można tak mówić, cesarzu. Sprawy państwowe są najważniejsze dla ciebie, ważniejsze nawet od... Passetoff.
Ottokar zapłonął.
— Lecz ty mi jesteś wszystkiem, całem cesarstwem, każdą chwilą, pełną tęsknoty! — zawołał, chcąc ją porwać ku sobie.
Gizella szybko i zwinnie wysunęła się z jego rąk i odbiegła na środek salonu, wołając przekornie:
— Otóż właśnie, że sprawy stanu ważniejsze! Otóż tak, tak, tak!
Ottokar był już przy niej i trzymał jej ręce, wpatrzony w nią. Mówił stłumionym głosem.
— Bez Zili już egzystować dłużej nie mogę, pragnę cię i... cała Sustja pragnie cesarzowej jaknajprędzej, bo... cudna cesarzowa Gizella musi dać państwu...
Urwał, uśmiechnięty dziwnie, tajemniczo.
Gizella spojrzała mu w rozpłomienione podnieceniem oczy, pytająco.
— Co mam dać państwu sustjańskiemu? — szepnęła, nie domyślając się słów, zawisłych mu na ustach.
— Następcę tronu... — powiedział niezwykle miękko.
Księżniczka zadrżała instynktownie i odchyliła na bok głowę. Purpura krwi zalała jej twarzyczkę, oczy zakryły długie czarne zasłony rzęs, usta drgnęły, jak u przestraszonego dziecka. Była nieświadomą zmysłowego znaczenia — słów Ottokara, lecz sam ten dźwięk: następca tronu — po za którym czaiło się niewypowiedziane lecz odczute słowo spłoszył ją niesłychanie, wywoławszy w całem jej jestestwie nagły fizyczny wstrząs, lęk przedziwny i przykry wstyd dziewczęcy. Nie śmiała spojrzeć na narzeczonego, stała mieniąca się falą szczególnego wzruszenia, w pożodze rumieńca. Dla pożądliwych źrenic cesarza była tak pełną rozkosznej pokusy, że nie mógł już dłużej panować nad sobą, objął ją namiętnie silnem ramieniem, przygarnął do piersi i — spragnionemi ustami posiadł jej drżące, dziecięce wargi. Gizella osunęła mu się bezwolnie w ramionach, dygocąc, jak kwiat, na który rzucono żarłoczny płomień. Omdlewała w oplocie jego uścisku, a on zapamiętał się w upojeniu i chłonął jej usta przesłodkie długo,