Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.1.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Najmiłościwsza pani... — bełkotał Prado — dłużej ukrywać... cierpieć... walczyć ze sobą, nie mogę, nie mogę!... Miłość moja do ciebie, pani...
Niepohamowany potok słów ognistych wyrzucały usta jego bezpamiętne. Roztrzęsiony namiętnością, opętany uczuciem chwycił gwałtownie brzeg jej sukni i przytulił do ust, jak talizman najdroższy. Zaczął jęczeć błagalnie.
Gizella wzdrygnęła się potwornym wstrząsem zgrozy. Obrażona śmiertelnie odskoczyła w tył, hrabia Prado upadł twarzą na posadzkę.
Gizella miała za sobą balustradę tarasu, przed sobą — klęczącego szaleńca. Cisnęła mu w twarz wzrok obrażonej durny kobiecej i wykonała rozkazujący ruch ręką:
— Jak śmiesz znieważać mnie, zuchwały! — wybuchnęła oburzona, wyszarpnąwszy z rąk hrabiego skraj sukni.
Prześliznęła się zręcznie wzdłuż balustrady i drzwi wiodących na salę i wbiegła bocznem wejściem do pałacu.
Prado został sam, na kolanach, z męką w duszy rozszalałej, z tragicznym spazmem w piersiach. Upadł twarzą na marmur, gdzie przed chwilą stały jej stopy, przytulił koronkę odszarpniętą od jej sukni do ust, łkanie, pełne boleści i zawodu targnęło całą jego postacią.
Nad nim płonęły lampki wśród zieleni i kwiatów, roniących woń słodką, z sali balowej rozległy się śpiewne, rozkołysane dźwięki orkiestry. Żółto-szkarłatna ślepa ćma nocna huczała nad głową klęczącego hrabiego.
Z poza grup różanych, oplatających w dole kolumny tarasu, wysunęła się cicho postać męska i przeszła wolno w głąb parku. Zdawało się, że jednocześnie jakiś ostrzegający zaledwie uchwytny szept rozpłynął się w powietrzu:
— Gdyby kto widział i doniósł księżnie matce... Ale nie! Ty jej więcej nie będziesz kompromitował...
Cesarzowa wzburzona szła prędko przez rzęsiście oświetlony korytarz, wiodący z tarasu do mniejszego salonu, przeznaczonego dla pary cesarskiej. Wtem zastąpili jej drogę książę Sebastjan i Ksywian. Obaj byli bladzi i widocznie czemś niezwykłem podnieceni. Spojrzawszy na Gizellę, Sebastjan poruszył brwiami porozumiewawczo i pochylony do niej, zaszeptał gorączkowo:
— Więc już doniesiono waszej cesarskiej mości? Już wiesz?
— Co się stało?
— Sądziłem? Więc nic nie wiesz, pani?...
Książę rozejrzał się dokoła i jeszcze ciszej szepnął:
— Otrzymaliśmy wiadomość, że Rekwedy są w przededniu nowego powstania.