Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapewne fakty znane pani z historji jej rodziny, lecz są i szczegóły zupełnie dla pani nowe...
— Pan mówi pokutnika?... Mój ojciec był również pokutnikiem? Skądże ten ksiądz Halmozen zna historję mojej rodziny?
— Wytłomaczenie jest w tym manuskrypcie.
Pani Orliczowa trochę mechanicznie rozwijała rękopis. Powstałem z krzesła z ukłonem.
— Pan odchodzi?... więc ja mam to czytać sama?... — powtórzyła przestraszona.
— Sądzę, że tak będzie najlepiej. Pani jest właśnie tą osobą, dla której ten dokument został przeznaczony. Ja go odnalazłem i upoważniony wzmianką autora rękopisu, którą pani odnajdzie na początku tekstu, przeczytałem go i teraz oddaję w ręce pani, jako prawnej właścicielce.
— Pan mnie zdumiewa! Jakto? więc te papiery zagadkowe są moją własnością? To coś niepojętego, ja tego nie rozumiem, panie — mówiła gorączkowo.
— Wczoraj od pani Sniadeckiej dowiedziałem się, przypadkowo, pewnych szczegółów z młodości szanownej pani, jak również o nazwisku pani ojca. To mnie upoważnia do wręczenia jej tego dokumentu. Jest to zarazem spełnieniem włożonego na mnie obowiązku.
Matka Tereni przysunęła do oczów rękopis, ja opuściłem pokój. W saloniku zastałem Terenię samą. Podbiegła do mnie żywo, podając mi obie rączki.
— Cóż mama? pan rozmawiał z mamą o nas... nieprawdaż?... czy... pan przekonał? — pytała niespokojna z wypiekami na twarzy.
— Mama czyta obecnie dokument, odnaleziony przezemnie w Krążu, razem z kopją testamentu mego pra-