Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jęknięciu machiny był jakiś zew nadprzyrodzony. Wyobraźnia igra — przemknęła mi myśl.
Uniosłem ramiona, ująłem rzeźbę w obie ręce i spróbowałem. Nasada ani drgnęła, zato wnętrze zegara wydało znowu jęk głuchy, przykry. Po kilku usiłowaniach stwierdziłem, że rzeźba szczytowa nie da się ruszyć i stanowi jedną całość z szafką. Obejrzałem ją tedy pilnie i fachowo, gdyż znam się trochę na stolarstwie. Naturalnie staroświecka budowa mebli była inna niż dzisiejsza, lecz napis ten nie pochodzi również z epoki powstania szafki zegara, gdyż jest dodatkiem całkiem nowym.
Po długiem badaniu całości, po stwierdzeniu, że szafka ma drzwi wiodące do zegara zamknięte i, tylko przez grubą szybę widać wnętrze całe ale puste, zamyśliłem się głęboko.... Pod wpływem nowej myśli pchnąłem rzeźbę szczytową w tył, umiejętnie jak się odsuwa szufladę.... Nic! rzeźba ani drgnęła. Czyżby istotnie stanowiła całość z szafką?... Ależ ten napis, ten dziwny na zegarze napis?
Zegar brzęczał złowrogo.
Zaszedłem go z drugiej strony. Szafka stała przyparta do listwy posadzki, lecz od ściany oddalona o kilka cali. Zajrzałem. Światło przenikało nawet do tej szczeliny; tył szafki ma deski gładkie jak marmur, ściana zaś poza nią wybita adamaszkiem jak wszędzie.
Ale ten napis... ten niezwykły na zegarze napis?... w dodatku w miejscu, gdzie, pomijając już treść, nie nadawał się absolutnie. W środku liter zacinał się ciągle, napotykając przeszkodę w postaci jakiejś poprzecznej rysy. Rysę tę właśnie wiodącą dokoła szafki, pod rzeźbą, miałem na względzie. Stanąłem tedy przed frontem szafki,