Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdziwej kobiety. A ty mię szanujesz, ja to cenię, ja to w tobie czczę. Więc niech będzie tak, jak ty chcesz z tym pokojem, ale tylko dziś. Wiesz, co, całą noc będziemy siedzieli tu na balkonie, w Sorrento można sobie na to pozwolić. Czy zgoda...?
— Szczegółami ty kierujesz, będzie zatem tak, jak moja pani zechce. Pójdź słodka moja.
Objął ją łagodnie i przyciągnął do siebie. Otulając jej twarz dłonią, położył usta na drżących jej powiekach. Szeptał z uczuciem:
— Zaczarowałaś mię, rzuciłaś jakiś urok, na samo dno duszy i serca się dostałaś, że myślę i czuję tylko przez ciebie, jakby pod twoim wpływem. Ukochanie i wieczna tęsknico mego serca, wyrocznio moich przyszłych dni, ja dziś bez ciebie nie rozumiem swego życia... Ty moje królestwo i najdroższe dziedzictwo losu, moje ty bożyszcze, moja ty królowo baśniowych moich światów, przedmiocie nigdy nienasyconego pragnienia... I mam oto sobie takiego chochlika, który głęboko wszedł mi w krew i chce mną rządzić...? Niepoprawny to dzieciak, lubi się sprzeciwiać, ale, mój drogi i kochany, popraw się maleństwo...