Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W głosie jego był lęk i jakby groźba zarazem. Usiadł gwałtownie na łóżku, zrobił taki ruch, jakby szukał broni przy sobie. Lecz Krzepa go uspokoił łagodnie i przypomniał mu gdzie się znajduje. Jerzy odzyskał świadomość zupełną, ale był tak osłabiony, że opadł jak kłoda na pościel. Krzepa pochylił się nad nim i zapytał gorączkowo, półszeptem:
— Czy jaśnie pan nie wie czasem, co się dzieje z naszym dziedzicem, z panem Pobogiem?
Strzelecki pokręcił głową przecząco.
— Nie widział go czasem jaśnie pan, na froncie, albo Boże broń, w niewoli?
— Kogo w niewoli?... — spytał Strzelecki z nagłym wstrząsem zgrozy.
— Naszego jaśnie pana Romana Poboga.
W tei chwili weszła pani Teresa, niosąc śniadanie na tacce. Strzełecki uśmiechnął się do niej.
— Pani Terenia — wyszeptał.
Powitała go wesoło, serdecznie. Krzepa usunął się niechętnie, podejrzenia jego wzmogły się, sam nawet nie zdawał sobie sprawy z jakiego powodu. Tymczasem pani Teresa karmiła Jerzego, poiła go kawą, mówiąc o wszystkiem i o niczem, ale z wesołą pogodą, która działała kojąco na chorego. W pewnej chwili Jerzy przestał jeść. Bladość pokryła jego wychudłą twarz.
— Co panu, panie Jurku? — spytała Terenia.
Strzełecki leżał długą chwilę jak martwy, nagle łzy jęły mu przesiąkać poprzez rzęsy i spłynęły dwiema dużemi kroplami na policzki.
— Panie Jurku! co panu? czy pana co boli?... proszę się uspokoić, proszę mi powiedzieć szczerze, jak siostrze, no, proszę, drogi panie.
Głaskała go po głowie i pochylona nad nim przemawiała głosem pieściwym.
Krzepa zadrżał w sobie.
— Może on co jej wyzna złego? — pomyślał i już chciał przerwać nieme rozrzewnienie Jerzego, gdy ten Szepnął cichutko: