Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zjawił się w Krążu Roman Pobóg, jako oficer wojsk polskich, Krzepa był już zgrzybiałym starcem. Zabrany przez Poboga do Uchani, odżył tam pod słodką opieką pani Teresy i trzymał się dzielnie, ale do dawnych sił fizycznych i duchowych nie wrócił. Teraz tę nową klęskę materjalną Pobogów Krzepa odczuł boleśnie. Pod wpływem pogody pani Teresy starzec rozchmurzał czoło, poryte bruzdami nowej troski, lecz trawił go lęk rozpaczliwy o losy Romana Poboga, który tak długo nie powracał z frontu, po tej ostatniej zawierusze. Czyżby nowe jakie nieszczęście miało spaść na umiłowaną przez niego rodzinę?... I stary przechodził męczarnie okropnej trwogi, ukrywał przed panią Teresą i panem Pawłem niepokój swój starannie, ale ich nie pocieszał. Ratowała go bezwzględna wiara, że — Pobóg nie zginie. Ale i tej wiary swojej Krzepa zaczynał się już obawiać. Był święcie przekonany, że zło grasuje na świecie bezkarnie i że teraz wszystkiego, co najgorsze można się spodziewać. Krzepa tak samo jak pan Paweł i pani Teresa oczekiwał niecierpliwie przebudzenia się Jerzego, by od niego dowiedzieć się czegoś o Romanie. Szczególnie przyjście Strzełeckiego właśnie do Uchani, wydało się Krzepie podejrzanem. Stary wyobraził sobie, że Jerzy wie o Romanie coś strasznego, że dlatego przyszedł tu, pomimo, że ranny i obdarty, bo może przysłał go Roman, lub może zagnała go tu wieść okrutna. Gdy więc zegar wybił godzinę dziewiątą, Krzepa wreszcie nie wytrzymał. Wstał ociężale ze swego skórzanego stołka przy kominku i opierając się na kiju podążył do gościnnego pokoju. Pani Teresa zatrzymała starego, domyślając się. dokąd idzie.
— Nie budźcie go, dziadulku, sen to zdrowie. Chciałabym, aby się napił kawy, ale skoro śpi...
— Tylko zobaczę, czy śpi, a może się obudził?
Krzepa wszedł cicho do pokoju przyćmionego storą.
Przysunął się do łóżka i nagle stanął zdrętwiały. Ostry głos: „kto tam?“ zatrzymał go na miejscu. Strzełecki wpił w niego oczy szeroko otwarte i spytał powtórnie:
— Kto to?!