Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na podłość zabije ich, bo na świecie On będzie rządził, Jego Duch.
Chazmara stojąc przed obrazem Chrystusa wyglądała jak prorokini. Oczy jej płonęły zapałem, twarz miała w ogniu a głos nizki, prawie męski, rozbrzmiewał niby dzwon śpiżowy. Z twarzy Chrystusa bił jakiś blask niesamowity, wzrok Jego spływał na obecnych łaskawy, głęboki, do dusz ludzkich wnikający. Zdawało im się, że wzrok ten mówił:
„Powstańcie!“
Coś było takiego w onej minucie, w całem jej nastroju, że jednocześnie Olga i Pobóg zgięli kolana i pochylili głowy. Nad klęczącymi zawisnął ten wzrok boski i czarem przedziwnym ich objął. Po chwili silnej sugestji duchowej, jakby po odczutem tchnieniu Boga, zabrzmiał znowu cichy głos Chazmary.
— Przed tym obrazem dziad i ojciec kniazia nieboszczyka i on sam chrzcili się, księże Arczyłł brał przed nim ślub z kniahiną Milicą. Przed tym obrazem chrzcili Olgę, przed tym obrazem umarła kniahinia i kniaź gienerał skonał.
Księżniczka podniosła na nią oczy zdziwione, pytające.
— Tak — odrzekła Chazmara, zrozumiawszy ten wzrok — bolszewiki strzelili do kniazia a ciebie porwał Borys. Odeszli! Trupa kniazia gienerała zostawili na posadzce w sali gdzie padł. Ale księże jeszcze żył. Z kaplicy pałacowej, gdzie nie było jeszcze nikogo z łotrów, ten obraz przyniosłam. Kniaź mówić już nie mógł, patrzał tylko na oblicze Chrystusa i łzy mu się z oczu polały, ostatnie. Dwa razy ja tylko łzy kniazia widziałam, wtedy jak my kniahinię Milicę chowali i wtedy jak on sam konał, wiedząc, że ty kniażna w rękach Borysa. Zgarnęła ja te łzy z powiek konającego i złożyła je ot tu, na sercu Chrystusa. Kniaź zaraz cicho skonał.