Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale i my się upijemy — rzekł Pobóg — a nam uciekać trzeba na trzeźwo.
— Już wy się nie bójcie, pan, wywczasujecie się i pójdziecie jak będzie pora.
Baba jęła opowiadać o napadzie na zamek, o rabunku, wreszcie rzekła:
— To co oni stąd zabrali, to starczy im wszystkim do końca życia na dobrobyt wielki, ale to co oni tu jeszcze zostawili, ho, ho! i dla was sokoły wystarczy jak przyjdzie pogoda.
— Kiedyż to nastąpi — spytała Olga.
Chazmara podniosła dłoń do góry i patrząc mocno w oczy księżniczki rzekła uroczyście:
— Wtedy, kiedy Borysa nie stanie, kiedy nie szatan a Chrystus zapanuje na ziemi.
Zapadło milczenie jakby imię wymówione rzuciło swój urok wszechmocny na tych ludzi, niedolą zgnębionych. Wtem Olga rzekła do Poboga, wskazując na Tatarkę:
— I tę kobietę oni uważają za służebnicę złego ducha i boją się jej.
Chazmara usłyszawszy te słowa powstała ze swego zydla, podeszła prędko do głównej ściany i odsunęła zasłonę koronkową, przez którą prześwitywał słaby brzask lampki.
Pobóg i Olga ujrzeli obraz Chrystusa wznoszącego dwa palce jak do błogosławieństwa. Słodkie oblicze i oczy wymowne wizerunku, malowanego przez znakomitego malarza, patrzały na obecnych z taką plastyką wyrazu i życia, że dreszcz przeniknął Poboga i rumieniec gorący okrasił jego smagłą, ciemną twarz.
— Ot mój Pan — rzekła Tatarka — ot moja wiara! ot temu ja Duchowi służę i wierzę, że On zwycięży. On skruszy złość dzisiejszą, która Mu Oblicze Najświętsze zasłania. Wtedy ci wszyscy co z Niego teraz drwią, wszystkie Borysy ujrzą swoje własne grzechy i włas-