Strona:Harry Dickson -20- Postrach Londynu.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ten szpicel chciał nas zdradzić! — Zaczął Blackwell. — Ale my będziemy tak wspaniałomyślni i szlachetni że puścimy go wolno. Ale, — dodał z okrutnym uśmiechem — musimy mu wybić na przyszłość z głowy, chęć ponowienia odwiedzin. Ukarze go nasza mała igiełka! Zapomni na zawsze o swojej nocnej eskapadzie. Później odstawimy go do Londynu i na piersi wypalimy mu gorącym żelazem takie ostrzeżenie: „Oto jaki los czeka wszystkich policyjnych szpiegów“.
Słowa herszta wywołały powszechny entuzjazm.
— Niech żyje Blackwell! Niech żyje herszt! Igła dla szpicla!
— Przywiążcie go do krzesła! — rozkazał Blackwell.
Dziesięciu bandytów rzuciło się na detektywa, który nie opierał im się wcale, oszczędzając siły na później.
Na razie nie było żadnej możliwości ucieczki. Oczy wszystkich obecnych utkwione były w niego. Każdy jego ruch był pilnie strzeżony.
— Smutny koniec! — pomyślał Harry Dickson. — Umieram na posterunku... Chciałem uwolnić ludność Londynu od tych przestępców, ale tym razem.... przegrałem!
Tymczasem jeden z piratów postawił na stole małe naczynie wypełnione płonącym spirytusem. „Łysy“ przyniósł pudełko i otworzył je przed oczami detektywa. Zawartość jego stanowiły igły najrozmaitszych wielkości. Wszystkie były bardzo cienkie i wyostrzone.
— Do roboty towarzysze! Rozpalcie igły do białości.... ja sam się nim zajmę! Koniec z tobą, szpiegu! Za dwie minuty nie będziesz już człowiekiem, ale bydlęciem, które potrafi tylko chodzić na czterech łapach i wydawać nieartykułowane dźwięki.
— A ty będziesz za to wisiał! — odpowiedział detektyw pewnym głosem, utkwiwszy w bandycie spojrzenie pełne nienawiści. — A kiedy będziesz miał stryczek na szyi, pomyśl o mnie!
„Łysy“ obracał igłę przez kilka minut nad błękitnym płomieniem.
— Rozgrzała się do białości.... — rzekł wreszcie.
— Teraz, kapitanie, wbij ją w czaszkę.
Szybkim ruchem Blackwell pochwyci! igłę. Lewą ręką ujął detektywa za kark, zmuszając go do nachylenia głowy.
Harry Dickson zacisnął żeby...

W powietrzu uniósł się zapach spalenizny.
Czerwona igła znalazła się w bezpośrednim kontakcie z włosami detektywa. Nastąpiło ukłucie... Harry Dickson zaniknął oczy... igła powoli przebiła skórę.
— Zaczekaj! Blackwell — krzyknął nagle jakiś kobiecy głos — nie zabijaj go... W każdym razie nie teraz. To Harry Dickson, detektyw!

Uwięziony

Blackwell cofnął igłę.
Harry Dickson podniósł głowę i spojrzenie jego spotkało się z błyszczącym wzrokiem młodej, niezwykle pięknej kobiety.
— „Czarna Mańka“ — pomyślał. — Więc ona także należy do bandy? To mi daje pewne szansę.... narazie nie mam się czego obawiać.
Oświadczenie dziewczyny wywołało niesłychane zdumienie wśród „Piratów Tamizy“ Blackwell krzyknął głośno z radości i zatarł ręce.
— Czy jesteś tego pewna, Mańka? Ten człowiek przywiązany do krzesła, oddany na naszą łaskę i niełaskę, to pogromca naszych przyjaciół, detektyw Harry Dickson? Czy aby się nie mylisz? Skąd znasz tego człowieka?
— Czy ja go znam? — zawołała dziewczyna utkwiwszy w więźniu pałające nienawiścią spojrzenie. — On przecież posłał na szubienicę mego ojca, znanego w całym Londynie jako „Króla Ognia!“ Na dzień przed egzekucja pozwolono mi go odwiedzić. Kiedy ucałował mnie w celi po raz ostatni, szepnął mi do ucha:
— „Córko moja najukochańsza, nic nie zostawiam ci w spadku, jedynie moje przeklęte nazwisko i ten sznur, na którym zawisnę i który kat ci podaruje! Zostawię ci inne dziedzictwo. Pamiętaj o zemście. Pomścij moją śmierć na Harry Dicksonie!“
— Jeżeli jest tak, jak mówisz, — powiedział Blackwell, to pozwól mi dokończyć mojej pracy. Czyż można się lepiej zemścić, czyniąc z człowieka idiotę?
— Czy nie zdążymy tego zrobić później? — przerwała podniecona kobieta. Czy ojca mojego odrazu skazano na śmierć po aresztowaniu? Nie! Trzymano go w więzieniu przeszło rok i poddawano najgorszym torturom. Męczone go badaniem, pytaniami, sędzią śledczym, a w celi traktowano jak psa! Teraz on musi to samo wycierpieć! Jeżeli kochasz mnie, Blackwell, jeżeli potrafisz ocenić usługi jakie ci oddawałam, sprowadzając ludzi na wyspę, zrób mi przezent z tego człowieka! Przez rok cały Harry Dickson doświadczy tego samego, co niegdyś mój ojciec!
— Doskonale! — pomyślał detektyw, — jej nienawiść daje mi szansę ocalenia. Jeżeli „Czarna Mańka“ zechce mnie przez rok cały utrzymać przy życiu, znajdę okazję, aby uciec.
Blackwell zastanowił się.
Zmarszczył brwi, wzrok utkwił w ziemię, rozumiał, że prośba dziewczyny jest nierozsądna. Ale nie potrafił się oprzeć jej uwodzicielskiemu czarowi i kiedy spojrzała na niego z pod rzęs prosząco, zmiękł i pogodził się z jej kaprysem.
— No, dobrze... daruję ci tego Harry Dicksona. Rób sobie z nim, co chcesz. Ale swoja głową odpowiadasz mi, jeżeli ci ucieknie!
— Jakże to możliwe? Czy można zbiec z naszej wyspy?
— Jeżeli mógł się zbliżyć niepostrzeżenie, to nie dowód, że uda mu się nas opuścić! — dodała, śmiejąc się. — Odwiązać go od tego krzesła i zaprowadzić do szopy! — rozkazała. — Tam przywiążemy go do łańcucha, jak psa!
Po chwili, sześciu piratów pod wodzą „Czarnej Mańki“ wyprowadziło go na dwór. Umieszczono go w budynku, oddalonego od domu o trzydzieści kroków. Sklepienie było tak niskie, że Harry Dickson, wchodząc, musiał się schylić. Był to prawdopodobnie skład skradzionych przedmiotów, gdyż całą jego przestrzeń wypełniały porozrzucane skrzynie, worki i pakunki najrozmaitszych form i kształtów.