Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czarci porwą — krzyczy — wiem, wiem, że będziemy mieć wszy w futrach! Ale lepiej mieć futro z wszami, aniżeli zamarznąć — bez futra. — Dziś już pływa on pod czarno-biało-czerwoną flagą od niemieckiego Tryestu do niemieckiej Batawii.
Pytam wtedy: — A panowie Anglicy?
— Anglicy? — krzyczy — Anglicy zamkną pyski, jeśli się ich po nich obije!
Lubi Francyę i przydziela jej dużo miejsca pod słońcem, ale Anglików nienawidzi.
Tak to jest u niego. Jeśli jakiś Niemiec jadem i żółcią pluje na cesarza i na państwo, cieszy się i beszta razem z nim. Jeśli Francuz dowcipkuje z nas, śmieje się, ale odwzajemnia się zaraz i opowiada najświeższe głupoty gubernatora w Saigon. Jeśli jednak Anglik ośmieli się wypowiedzieć jakąś nawet niezłośliwą uwagę o naszym najlichszym konsulu, popada w wściekłość. To było przyczyną, że musiał się wynieść z Indyi. Nie wiem, co powiedział major angielski, ale wiem, że Edgard Winderhold chwycił za szpicrutę i wybił mu oko. Stało się to lat temu czterdzieści, a może pięćdziesiąt, lub sześćdziesiąt. Uciekł wtedy, dostał się do Tonkinu i siedział na swej farmie dobrze przed tem, nim Francuzi zjawili się w tej krainie. Wówczas wywiesił sztandar trójbarwny nad jasną Rzeką, smutny, że na maszcie nie powiewa flaga czarno-biało-czerwona, wesół jednakże, że przynajmniej nie jest to flaga Stanów Zjednoczonych.
Nikt nie wie ile on ma właściwie lat. Jeśli tropikalność nie pożre kogo, za młodych lat, tego zamarynowuje. Uczyni go odpornym na zmiany powietrza i silnym, da mu pancerz z żółtej skóry, drwiący z jakiegokolwiek rozkładu. Takim był Edgard Widerhold. Ośmdziesięcioletni, może dziewięćdziesięcioletni, ale codziennie był przez