Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stosunku. Byli w nim niektórzy tacy, którzy Widerholda wcale nie widzieli, a wiedzieli tylko: — w Edgardhafen zatrzymuję się, dostaje się na brzegu wino i pije się na pomyślność jakiegoś zbzikowanego starego Niemca. — Każdy cieszył się tą jedyną przerwą podczas deszczu na Jasnej Rzece a Edgard Widerhold był niemniej lubiany w legionie jak i przedtem.
Gdy do niego przybyłem, byłem pierwszym Niemcem, z którym po wielu latach rozmawiał. Widzieć — o widzieć, musiał zapewne niejednego tam w dole, na rzece. Przekonany jestem, że stary po za którąkolwiek zasłoną staje i patrzy za każdym razem, gdy jakaś dżunka z legionistami przepływa. — Ale ze mną mówił on znów po niemiecku. — Myślę, że z tego powodu, mnie zatrzymuje, wymyślając ciągle coś nowego, by mój odjazd odsunąć.
Stary nie należy do ludzi, wykrzykujących: Hurra. Wygaduje on na państwo niemieckie jak szpak w trzcinie. Prastary on już jest, ale gdyby żył w Berlinie, musiał by żyć dziewięć razy tak długo, by mieć czas odsiedzieć w zaciszu wszystkie swoje obrazy majestatu. Bismarcka beszta, że pozwolił żyć Sasom i Czechów nie zdusił, a trzeciego cesarza, że pozwolił sobie wyłudzić Helgoland za wschodnio-afrykański kraj. — A Holandya! Musimy posiąść Holandyę, jeśli chcemy żyć, Holandyę i jej wyspy sundejskie. To musi się stać, nie może być inaczej; zniszczejemy, jeśli tak się nie stanie. Potem naturalnie Adryatyk! Austrya jest niebywałem waryactwem, małpiarstwem, którego wstydzić się powinna każda mapa. Nam należą się jej niemieckie kraje, a jeśli nie mamy dozwolić, by nam zatrzaśnięto drzwi przed nosem, musimy posiadać także słowiańskie kraiki, zamykające nam dostęp do morza Śródziemnego, Krainę i Styryę. — Niech mnie