Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   66   —

na tym padole wygnania odziedziczyli, ieſt to zakończenie, któregoby ſobie każdy pobożnie i ſkwapliwie życzyć powinien — umrzéć spać.. Spać? może też i marzyć. Otóż w tem lęk! bo coby nas za marzenia w tém śnie śmiertelnym, uſzedłſzy iuż przed wrzawą świata, za iąc mogły, to ieſt godne zaſtanowienia. Ten to ieſt wzgląd: dla czego mękom życia ſamochcąc podlegamy. Bo któżby znosił ſromotę iego, złość uciemiężyciela, pogardę wynioſłego, katuſzę odrzuconey miłości, opieſzałą ſprawiedliwość, dumę wielkich, ſzyderſtwo cierpiącey zaſługi od niegodnych, gdy by ſię on lada oſtrem zelezdćem na wolność mógł przeprawić, któżby pod ciężarem tak nędznego życia chciał ięczeć i niſzczeć we zno iu? — Ale przeczucie czegoś po śmierci, mieſza duſzę i do tego nas przyprowadza: że wolemy raczey znosić przykrości życia nam wiadome, iak przechodzić do innych których nie znamy. Tym to spoſobem czyni nas ſumnienie lękliwemi; tym to ſpoſobem oſłabia iuż ſama mysl przyrodzoną moc obrzydzenia boleści i nędzy a przez tę iedną uwagę hamuią ſię nayważnieyſze układy w ſwoim biegu: i uchodzą przeſtraſzone od mety wykonania. Ale ciſzey... piękna Ofelia. Nimfo pomniy w twoiey modlitwie o grzechach moich.

OFELIA.

Jakże się nayłaſkawſzy Krolewic miewa?