Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   9   —
SCENA V.
GUSTAW, BERNFILD, ELLRYCH.
BERNFILD

Cóż teraz powieſz. Guſtawie? ty drżyſz i pobladłeś. Nie ieſtże to coś więcéy, iak, ſame tylko przywidzenie: cóż ſądziſz o tem?

GUSTAW

Na Boga! nigdybym nie uwiezył, gdybym rżecżywiſtemu swiadećtwu moich własnych oczów nie muſiał dadź wiary.

BERNFILD

Nie pcdobneż do Króla?

GUSTAW

Jak ty ſam do ſiebie. W téy ſamey zbroi, w któréy zawſze w potyczkach był zwykł przewodzić. To ieſt coś dźiwnego.

BERNFILD

Już to tak dwa razy, i o tey ſamey, godzinie, rycerskim krokiem ko naszey ſtrary przechodziło.

GUSTAW

Co ia iſtotnie o tém mam ſądzić, tego nie wiem, ale nadewſzyſtko, podług mego zdania, oznacza to iakowąś oſobliwſzą odmianę, w naſzym kraiu.

ELLRYCH

Rzecz bardzo podobna do prawdy, że właśnie dla tego ſtraſzliwe to widmo w zbroi i w powſtaci Króla koło naſzéy przemyka ſię ſtraży.

GUSTAW

W owym naygłównieyſzym i zwycięzkim kreſie czaſów Rzymskich nieco piér-