Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie gram „w zadowolenie“, ale myślę, że i ty nie znalazłbyś nic radosnego, gdy się tak leży samotnie i pociemku. Gdyby była przy mnie Nansy, albo ciocia Polly, albo nawet któraś z pań z dobroczynności, zawsze byłoby lepiej!
A w kuchni zmywając naczynia, Nansy myślała głośno:
— Jeśli tylko ta głupia gra, jak zadowolenie z otrzymanych kul, zamiast oczekiwanej lalki, może być dla niej zbawieniem, postaram się i potrafię, o, na pewno potrafię bawić się z nią w tę grę!


ROZDZIAŁ V.
Obowiązki.

Gdy Pollyanna obudziła się następnego ranka, była już prawie siódma godzina. Ponieważ okna wychodziły na zachód, słońca nie było widać, lecz jasny błękit nieba zapowiadał pogodny dzień.
Ubrawszy się, Pollyanna podeszła do okna, aby przywitać radośnie śpiewające ptaszki i zobaczyła w ogrodzie swą ciotkę, opatrującą ze starym ogrodnikiem krzaki róż. Natychmiast wybiegła z pokoju, zostawiając za sobą wszystkie drzwi otwarte i w mgnieniu oka była w ogrodzie, radośnie wołając:
— Ach, ciociu! Co za śliczny dzień! I jak mi tu dobrze!
— Pollyanno, — przerwała szorstko panna Polly — czy to jest twój zwykły sposób witania się?