Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od wina i migotaniem jego czerwieni; nie pił; zapewne bronił mu tego rytuał żydowski.
„Niech się pan śmiało pyta, panie Zwak.“
„— — Czy wie pan coś o żydowskiej nauce tajemnej, Kabbale, panie Hillel?“
„Bardzo niewiele.“ —
„Słyszałem, że istnieje dokument, za pomocą którego Kabbałę można zrozumieć: tak zwany „Zohar“ — —
„Tak Zohar, księga światłości.“ —
„A widzi pan. tam on jest! — drwił Zwak — czy to nie jest wołającą o pomstę do nieba niesprawiedliwością, że pismo, zawierające klucze do zrozumienia Biblii i do szczęścia wiekuistego —“
Hillel przerwał mu:„ niektóre tylko klucze;“
„Dobrze, w każdym razie kilka — a więc, że to pismo, wskutek wysokiej ceny i rzadkości, jest dostępne tylko dla bogatych? Że egzystuje, jak mi opowiadano, w jednym jedynym egzemplarzu, który przytem jeszcze jest schowany w muzeum londyńskiem? i napisany do tego po chaldejsku, aramejsku, hebrajsku — czy ja wiem zresztą jak? Czy ja miałem naprzykład choć raz w życiu sposobność uczyć się tych języków albo pojechać do Londynu?
„Czy wszystkie swoje życzenia wytężał pan tak gorąco do tego celu?“ zapytał Hillel z lekką ironją.
„Otwarcie powiedziawszy — nie,“ — odparł Zwak poniekąd zmieszany.
„Więc nie powinien się pan skarżyć“ — sucho odpowiedział Hillel, —„ kto nie krzyczy o ducha każdą komórką swej istoty, — jak ten co się dusi — o powietrze: ten nie może przejrzeć tajemnic boskich.“
„Pomimo to powinna być wydaną książka, zawierająca wszystkie klucze do zagadnień tamtego świata, a nie niektóre tylko, “błysnęło mi przez głowę a ręka moja bawiła się „Pagadem,“ którego wciąż jeszcze nosiłem w kieszeni, lecz zanim to pytanie