Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

demi baczkami i okrągłemi dziecięcemi oczyma, stary Zwak.
„Ku mojej radości wygląda pan dobrze, mistrzu Pernat „zaczął Hillel.
Chłodne „Pan“?
Mróz! Śnieżysty zabójczy mróz zaległ nagle pokój. Ogłuszony, pół uchem nadsłuchiwałem, co mi plótł zadyszany od wzburzenia Zwak.
„Wiesz pan, że Golem znów się ukazał. Niedawno mówiliśmy o tem. Czy wie pan już, mistrzu Pernat? Cała dzielnica żydowska poruszona. Vrieslander sam go widział, Golema, i znów jak zwykle rozpoczęło sie to morderstwem —
Słuchałem zdumiony? Morderstwo?
Zwak kiwnął mi: „To pan nic o tym nie wie? Wszędzie na rogach są porozlepiane olbrzymie wezwania policyjne: zamordowany został gruby Zottman „wolny mularz“; przypuszczam, że to jest Zottman, dyrektor towarzystwa ubezpieczeń. Lois — z tego domu, już jest aresztowany. A ruda Rozyna zniknęła bez śladu. — Golem — aż włosy podnoszą się ze strachu.
Nie dałem żadnej odpowiedzi, śledziłem oczy Hillela: dlaczego on się tak przenikliwie na mnie patrzy?
Wstrzymywany uśmiech zadrgał nagle w kątach jego ust.
Zrozumiałem. Miało to dla mnie znaczenie. Z największą chęcią radośnie rzuciłbym mu się na szyję. Nie posiadając się z zachwytu, biegałem bezmyślnie po pokoju. Co najpierw przynieść? Szklanki? Butelkę burgunda? (Miałem przecie tylką jedną). Cygara? — W końcu znalazłem słowa: „Lecz dlaczegóż panowie nie siadacie!?“ Szybko przysunąłem obydwu moim przyjaciołom krzesełka. — Zwak zaczął się złościć: „Dlaczego pan się ciągle śmieje, panie Hillel? Może pan nie wierzy, że Golem stra-