Strona:Gustaw Meyrink - Demony perwersji.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Właściwie jest to bardzo twarzowy strój dla małp — zauważył jakiś pan półgłosem, żeby nie urazić zwierzęcia, tresowanego zapomocą hypnozy.
— Szczególnie pomysł, żeby guziki zaopatrywać liczbami, jest bardzo dowcipny — przez to można je między sobą rozróżnić — dorzucił Fredy. — Zresztą przypomina to czasy z przed 25 lat.
Huczący dźwięk muszli Trytona przerwał mu. Koncert się rozpoczął.
Lampy łukowe zgasły i sala zapadła w najgłębszą ciemność, razem ze swą delikatną dekoracją z japońskich kwiatów brzoskwini i bluszczu.
— Chodźmy, Messieurs, już najwyższy czas, bo zaraz zacznie się śpiew — szepnął hrabia. I chyłkiem wyszliśmy na palcach do pawilonu szampańskiego.
Tu było już wszystko przygotowane — poduszki atłasowe ułożone naokoło do leżenia lub siedzenia, obok małe wanienki z chińskiej porcelany, zawierające skubane z goździków listki do suszenia palców; — kielichy do szampana pełne musującej mięszaniny indyjskiej Somy z szampanem sterczały w wysokości ramion w pętlach ze złotych drutów, które zwisając z sufitu, utrzymywały wino