Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przewidywania. Ale rozumuje i teraz na podstawie faktów. Widzi, że nie sprowadzono do miasta broni, że nie przerabiają starych strzelb na nowe z dostatecznym pośpiechem, że opieszale idzie odlewanie dział, że wszystkiego jest 50 dział lekkich dla całej gwardyi narodowej i że na pół miliona gwardzistów, ruchomych i liniowców, z których składa się załoga, ledwo 160.000 ludzi ma dostateczne uzbrojenie. Dodaje jednak, że przy wielkim wysiłku energii możnaby w ciągu trzech tygodni mieć 1200 armat, sformować 30.000 artyleryi i produkować dziennie 10.000 karabinów. Ale zdaje sobie też sprawę z tego, że sfery wojskowe pominą milczeniem wszystkie owe rady „cywila*. Szkoda, że jeszcze i tego nie widział Blanqui, co było faktem niezbitym dla generała Trochu, że w owej chwili armia nieprzyjacielska, oblęgająca Paryż, liczyła niespełna 160.000 ludzi i że zwycięska walka, przerwanie na jednym punkcie pierścienia głodowego, mogło zadecydować o wszystkiem, przywrócić komunikacyę z resztą kraju przywrócić stolicy możność oddychania i jasność. Historycy najumiarkowańsi i najbardziej ugodowo nastrojeni odnośnie do tego faktu wypowiedzieli się później równie kategorycznie i potępiająco, jak to uczynił, tejże samej chwili, zaraz tegosamego dnia, Blanqui w swej „La Patrie en danger“.
Generał Trochu ciągle dyskutował, pisał, a tymczasem, bez końca powtarzały się utarczki zgoła niepotrzebne i wycieczki bez planu i konsekwencyi, bez dawania posiłków oddziałom już zaplątanym w bitwę.
I tak dnia 21 października około 7000 ludzi podzielonych na trzy kolumny wraz z prawie równej siły rezerwą udaje się przez Buzenval ku Malmaison, i niepokoją póty nieprzyjaciela, aż tenże uciekać poczyna w panicznym strachu. Ale Niemcy mieli posiłki i mogli