Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czynu. Rwał się, jak lew w klatce, szukał dróg, nie liczył ze środkami. Pierwszy, któremu się zwierzył z najważniejszych swych planów, był Artur Ranc, wygnaniec, który dopiero co wrócił do kraju, podobnie jak i sam Blanqui. Ranc twierdził, że zanadto są obaj nadzorowani, byli mogli coś podjąć, ale Blanqui zbagatelizował to sobie i rzucił się do roboty. Naturalnie chwycono się pierwszego pozoru w celu represji. Stało się to w roku 1861. Wniesiono przeciw niemu oskarżenie o organizowanie stowarzyszeń tajnych, poparte mnóstwem przychwyconych broszur treści karygodnej, które bez wszelakiej ostrożności rozszerzał. W broszurach tych doszukano się, że on to był ich inspiratorem, on im nadał ową markę zbrodniczą, bo oryginalnych enuncyacyi nigdzie nie odnaleziono.
U siostry Blanquiego odkryto listy. Były to poprostu spisy osób, którym miano posłać broszury agitacyjne, wyjęte z księgi adresowej ówczesnej, z rocznika Bottina. Ale czegóż było więcej potrzeba policyi, by wykazać zbrodniczą organizację. Wydano nakaz aresztowania. Ale nie zaraz udało się go wykonać. Blanqui miał podówczas oficyalne mieszkanie przy ulicy Figuier-Saint-Paul, mimoto jednak trudno było go przychwycić w legowisku. Umiał zawsze w porę zniknąć, zatracić się gdzieś, dać nura, to do przyjaciela, to do siostry, a ciągle był w pobliżu policyi, ocierał się łokciami o ajentów zziajanych i rozwścieczonych.
Najgorzej sprawy raz stanęły w mieszkaniu siostry Blanquiego, pani Antoine, przy ulicy Hautefeuille. Blanqui przespał noc, w łóżeczku małego swego, dwunastoletniego siostrzeńca, wstał właśnie i gotów był do wyjścia. Miał w rękach kapelusz i rękawiczki, gdy nadbiegła robotnica i doniosła, że dom otacza chmara po-