Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ekspansywna, czynna natura Brunona nie umiała lubować się w cierpieniu, którego cierń starała się usunąć jak najprędzej. Zamiast rozdrapywać i sondować ranę, Brunon rzucał się w wir pracy, zagłuszał ból rozrywką, zalewał winem, byle czem tamował.
To też w nieobecności Lili pracował ze zdwojoną energią, wieczory zaś spędzał w gronie przyjaciół, w teatrach, w „Variétés“, a potem w jakiejś eleganckiej knajpie, gdzie pił „nasze kawalerskie“, lub dla odmiany wymykał się do gabinetu, by poswawolić z jakąś wesołą dziewczyną.
Wróciwszy do domu, brał prysznic i wszystko zeń jakby spływało z wodą. Nazajutrz wstawał z jasną, trzeźwą głową, rzeźki i gotów do zabawy i pracy.
Lili wiedziała o tem i bywało jej nawet z tego powodu trochę markotno, choć czuła, że nie ma prawa gniewać się, zwłaszcza, że gdy byli razem, Brunon nie rozumiał bez niej rozrywki, spowiadany zaś przez nią z grzechów,