Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
67
PRZERWANA CHWILA

dywali pod wieczór przed chatą tacy sami, już poza życiem stojący, starcy i pozwalali mu bezkarnie rwać bzy pachnące. Tam na noc ściągały z radłami takie same zbiedzone koniki... Dwór zgorzał od piorunu i jest mogiłą popiołu i gruzu, ale na przyźbach licznych chat dziś, jak dawniej, siedzą w milczeniu osiwiali starcy, o czarnych, bronzowych twarzach, a po ugorach, jak wyszły, tak chodzą po dziś dzień bardzo nędzne lecz mocne, wiecznotrwałe koniki. Na powierzchniach rzek, męczy się w wirach ruchliwa, lekka fala pienista, zmieniając za lada podmuchem bieg i kierunek — ale przyziemne nurty, choć powolne, są stałe, niezmienne i pewne.

5*