Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
64
GUSTAW DANIŁOWSKI

niby szczątki pobitych potworów, pływały poszarpane strzępy obłoków.
Jerzy wstał, nie chciało mu się jednak wracać do gospody, szedł więc wzdłuż brzegu i, skręciwszy w pierwszą napotkaną ścieżkę, począł się piąć pod górę, pokrytą w dole krzewami berberysu i karłowatym jałowcem, a wyżej lasem. W miejscu, gdzie ścieżka wpadała do szerokiej drogi, spotkał chłopa z radłem i koniem.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus — powitał go chłop.
— Na wieki — odparł Jerzy i szedł dalej pod górę, aż się zadyszał; zboczył więc z drogi i siadł na kupie miękkiego chróstu.
Odpoczywał chwilę bezmyślnie,