Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
53
PRZERWANA CHWILA

Był to Wimierz.
Wózek potoczył się szybciej, zadudniły koła po wyboistym bruku, i Jerzy znalazł się w ognisku życia miasteczka — na rynku.
W jednej chwili, jak stado wróbli na rzuconą kruszynę, rzuciła się ku wózkowi banda chałaciarzy, ale kilka zdań, szybko wyrzeczonych z kozła, uspokoiło jej zapędy.
— Kuba, Kuba! — rozległy się nosowe wołania. I z gospody, przed którą właśnie stali, wypadł, jakby wypchnięty obcą siłą, brudny, gamajdowaty i rozczochrany wyrostek. Ślamazarnie zdjął rzeczy i wprowadził Jerzego do niewielkiego, odrapanego pokoju, tak zwanej stancyi dla porządniejszych gości.