Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
51
PRZERWANA CHWILA

rych, zczerniałych konarów, a lśniące liście były grube i mięsiste.
Przepojone żywicą i zapachem pól powietrze, przezroczyste, jak kryształ, miało też jędrność kryształu; przyczem, zdawało się, że trzepocące się w niem skowronki są widomymi pulsami jego życia, a że pulsy te biją w krysztale, więc tętno ich staje się pieśnią dźwięczną i donośną...

Jerzy, podniecony urokiem tych świeżych wrażeń, prócz zachwytu uczuwał taką nieprzepartą potrzebę ruchu, że rad był, gdy wózek, skręciwszy w bok, zaczął skakać po kamienistej drodze, podrzucając go w górę. Mówić za to nie miał ochoty i natarczywe badania Żydka, co do celu

4*