Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
50
GUSTAW DANIŁOWSKI

kitu, dźwigał się coraz wyżej po stropie niebieskim. Wzgórza u dołu były poszyte nizkimi krzewami, na szczytach zaś pokryte mieszanym lasem, gdzie na tle ciemnej zieleni drzew iglastych odcinały się żółto-zielone kępy brzóz i klonów. Nieraz taka jaśniejsza plama sprawiała wrażenie nagłego światła, tryskającego z gałęzi.
Cały krajobraz był niezwykle ciepły, soczysty i świeży i nosił szczególne znamię wybujałości i nadmiaru siły.
Elastyczne źdźbła zbóż i ziół po przejściu fali wichru odginały się gwałtownie, jak pręciki stali. Młode pędy przydrożnych drzew strzelały wprost przed siebie, jakby się chciały oderwać od sta-