Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
45
PRZERWANA CHWILA

ognie ofiarne... Leżący tłum zastygł w ciszy, łuna krwawa na licach ukochanych przygasła, a potem wszystko spowiło się we mgły błękitne — i Jerzy uczuł, iż zapada się w otchłań bezdenną. Poruszył się gwałtownie, otworzył oczy: sąsiad chrapie, szyby pozieleniały od świtu, świece w latarniach pożółkły.
Opadły ciężkie powieki, i Jerzy wkrótce zasnął na dobre.
A spał tak twardo, że prawdopodobnie minąłby swoją stacyę, gdyby go nie zbudził konduktor w chwili, gdy pociąg miał już wyruszać z »Tuław«. Na szczęście Jerzy miał szczupłe i lotne pakunki, zdążył więc wczas wszystko pozbierać i wyskoczyć.
W kwadrans, pełen beztreści-