Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
46
GUSTAW DANIŁOWSKI

wej herbaty i skamieniałego pieczywa, stał na schodach małej stacyjki i dobijał targu z odzianym w powłóczyste szaty właścicielem długiego, oplatanego wózka i małych koników.
Żyd żądał dziesięć złotych, a konkurentów nie miał, bo, jak sam objaśnił, chłopskie furmanki zostały zabrane pod rzeczy wojska, które ciągnęło z Puław do Janowca na »letni lagier«. On zaś z powodu zachodzącego szabasu nie mógł jechać, ale gotów jest za lichy pieniądz dostawić »w mig jaśnie pana« do samego »Wimierza«. W końcu jednak, wyczerpawszy cały zapas najuroczystszych zaklęć aż do »złamania nóg« włącznie, zdecydował się »stracić«, zgadzając się na ru-