Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
42
GUSTAW DANIŁOWSKI

, oparł się o zawiniątko i zamknął oczy, pogrążając się zwolna w stan pół-snu, pół-czuwania.
Urywki świeżych wspomnień i wrażenia dni ubiegłych wiązały się z majaczeniami sennemi w chaos luźnych obrazów. Słyszał wszystko, co się wokoło niego działo, ale tak, jakby ze znacznej odległości. Wiedział, że jedzie, ale nie zdawał sobie sprawy, dokąd? Wark kół wydawał mu się jakimś głuchym łoskotem, idącym z pod ziemi. Czuł, kiedy się pociąg zatrzymywał; rozróżniał przenikliwe jęki dzwonków, ale nie był pewien, czy to dzwonek stacyi, czy też szczęk mieczy?...
Nagle ujrzał się pod kolumnami posępnego gmachu; czerwone cegły murów wydały mu się