Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
39
PRZERWANA CHWILA

dwóch świetlnych, zbiegających się linii rozwiewały się w mrocznej dali. W pobliżu jednej z nich czerniała w mglistych zarysach wydłużona wysepka, a z tyłu nad nią piętrzyły się, jak skały, ciemne sylwetki domów przedmieścia z jasnemi migotliwemi plamami oświeconych okien... Wkrótce most skończył się, wagon się chybnął, znów szybciej zadudniły koła, a zamiast ciemnych krat za szybą, jęły się żarzyć ogniste sznurki, jak druty rozpalone. Chwilami drut się przerywał i kładł się na ziemi w postaci iskry niknącej szybko, to znów kilka naraz równoległych szeregów wykwitało za oknem i spadało na dół deszczem ognistym. Nagle, jak potwór mglisty, nadleciał tuman