Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
36
GUSTAW DANIŁOWSKI

komiwojażera i wybitnie semickich rysach, po bezowocnych dwujęzycznych próbach nawiązania rozmowy, mruknąwszy niezbyt pochlebny dla Jerzego komplement w trzecim rodzinnym, zaczął się gotować do snu. Jerzy zaś, niemal zdziwiony tem, że jedzie, wsparty na oknie drgającego wagonu, uczuł, jak mu co chwila wpadają w oczy migotliwe latarki zwrotnic i różnokolorowe światła sygnałów, które, okręcając się naokoło swej osi, mknęły szybko w tył i znikały w mroku nocy.
— A jednak mnie się pozbyli!.. — pomyślał z goryczą Jerzy, i najprzód zawrzał w nim głuchy gniew, a później z niesłychaną siłą rzuciły się nań wszystkie te zmory