Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
28
GUSTAW DANIŁOWSKI

szmatą koloru ścierki, drgała co moment skurczem boleści. Twarz porośnięta kłakami lichego włosienia, nosiła również ślady świeżego pobicia. Ku mocno wydatnej grdyce, jakby ustawicznie coś łykającej, zwieszał się z rozdarcia rozpuchniętej wargi stalaktyt zapiekłej krwi. Policzki były sine i obrzękłe. Tylko doły oczu zamkniętych, ozdobionych łukami gęstych brwi, nie miały żadnej skazy, a czoło — ledwie jedną niewielką zaognioną cętkę, jakby fatalną pieczęć krwawych przeznaczeń. Ta górna część oblicza stanowiła dziwny kontrast z resztą zelżonej twarzy; zwłaszcza to czoło, cudownie sklepione, szlachetnie wyniosłe, z dwoma mądrymi guzami, zdawało się być