Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
366
GUSTAW DANIŁOWSKI

— A co z nich zostanie? — szepnął ktoś z boku.
— Dym — odparł i chwycił go zimny dreszcz.
I znów siedział w milczeniu, a tak był szczupły i w twarzy miał tyle cierpienia, że jedna z dziewcząt, myśląc, iż głodny, dała mu ciastko.
— Jeść nie chcę, ale mam straszny głód i pustkę tu — wskazał na piersi.
W końcu wagonu jakaś nieliczna gromadka starała się otworzyć szczelnie zamknięte drzwi.
Perlisty pot wystąpił im na skronie, a w oczach malował się olbrzymi wysiłek. — Kiedy zaś jeden z nich, pośliznąwszy się, upadł, reszta obsiadła go wokoło