Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
346
GUSTAW DANIŁOWSKI

wszystkiem unosiły się zmieszane zapachy pachnideł, a z góry lał się potok elektrycznego światła, które podnosiło świetność tualet, potęgując zarazem białą matowość tych różnorodnych twarzy, o rysach delikatnych, przeważnie pięknych, z rzadka bezmyślnych, albo też, szczególnie u mężczyzn, zawiędłych i dziwnie zmęczonych.
Podczas gdy różnobarwny tłum rozmawiał, śmiał się, wymieniał ukłony i uściski, w biurze telegraficznem stukały niezmordowanie aparaty, a z nich wysuwały się wązkie paski papieru, pełne złych wieści, które siały śród urzędników niepokój i trwogę. Niecierpliwe spojrzenia zwracały się raz wraz na wielkie