Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
345
POCIĄG

wało się, naraz zmieniła się w majaczną, ruchomą łąkę — pełną pstrych kwiatów. Z obłoków śnieżnej białości muślinów wykwitły obficie różno-kolorowe róże, chabry niebieskie, żółte nieśmiertelniki, kwiaty ciemne w paski i kropki, kwiaty o barwach mieszanych, jak bratki. Nie brakło też drogich klejnotów — od łzawych pereł, migotliwych dyamentów do purpurowych korali i krwawych rubinów.
Z jaskrawych tych kielichów wychylały się pyszne biusty, nagie ramiona, ślicznie zarysowane szyje, kształty głowy, otoczone falami najrozmaitszych odcieni włosów, z pod których błyszczały dumne czoła i nie słabiej od brylantów iskrzące się oczy. Nad