Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
340
GUSTAW DANIŁOWSKI

niepotrzebne, gdyż ludność dolnego wybrzeża i tak na czas do roboty zdąża. Po chwili spojrzał na zegarek, gdyż oczekiwał jeszcze jednego pociągu. Był to pociąg extra, którym dzieci pierwszorzędnego pensyonatu wyjechały przed świtem na majówkę o kilka stacyi za miasto.
— Słońce zachodzi: powinien wkrótce być — pomyślał; poczem zaczął iść po mozaikowym chodniku w kierunku swego biura. Wpół drogi spostrzegł telegrafistę, który bez czapki biegł prosto ku niemu, niosąc w ręku papier.
— Skąd to?
— Z trzeciej stacyi przed Ryszwilem — wyjąkał zdyszany tele-