Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
24
GUSTAW DANIŁOWSKI

Chwilę trwała cisza. Potem załkał spazmatyczny płacz, łzawe chlipanie, i wreszcie parę westchnień stękających zakończyło wszystko.
Cofnąłem się i siadłem na łóżku, jak nieprzytomny. To, com widział, trwało stosunkowo tak krótko i było dla mnie do tego stopnia straszne i niepojęte, że gdyby nie jakiś dotkliwy cierń, który czułem pod sercem, mógłbym mniemać, iż mi się przyśnił ponury, krwawy sen.
Oddychałem z trudnością, jakbym dźwigał jeszcze dławicę zmory na piersiach. Zjadliwe mgły zgryzoty, niby dymy myśli, zgorzałych w cieniach niewiadomości, podnosiły się we mnie i jak