Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
326
GUSTAW DANIŁOWSKI

gląda wprost okropnie. Oparta o ścianę, ma usta sine i wpół otwarte... Głowa odrzucona w tył pozwala widzieć rozdętą szyję i gwałtownie pulsujące tętnice. W suchych jej rozszerzonych źrenicach migały jakieś złe ognie. Zato na czole, policzkach i rękach lśnią się obficie krople chłodnego potu, niby zmarzłe łzy, jakby, nie mogąc oczyma, całem swem ciałem płakała. Wargi jej poruszają się bezdźwięcznie, a wykrzywione kurczowo palce wpijają się w fałdy czarnej spódnicy.
— Co pani jest? — szepcze po raz drugi wylękła doktorowa, wstając z krzesła.
Pani Halina znowu porusza kilkakrotnie ustami; jakiś spazm wstrząsa jej piersi; wypręża się,