Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
327
WIGILIA

jak przeciągnięta struna, i w końcu gdzieś z dna duszy wydobywa ni to szept, ni to jęk: — Nic.
Pani Halina zostaje przylepiona do ściany w poprzedniej pozycyi, w takiem jakiemś bolesnem natężeniu wszystkich swych zmysłów, że nietylko czuje każde tętno szarpiącego się w niej serca, każde cierpiące włókno swych nerwów, ale najlżejszy szmer odbija się zdwojonem echem w jej istocie. Słyszy, jak ogarek, syknąwszy, zgasł. — Kroki spuszczającej się po schodach doktorowej wydają jej się niezwykłym łoskotem, a głosy, które właśnie na dole zaczynają śpiewać kolędę, biją w nią, jak grom.