Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
314
GUSTAW DANIŁOWSKI

kolejno i gasną pełne i poważne tony bijącego na wieży zegaru.
— Michaś wysiada! — szepcze pani Halina, i druga fala szczęścia rozlewa się w jej duszy. — Jeszcze pół godziny — myśli, przypatrując się jasno oświeconym oknom stojącej w dole kamienicy. Widok jest rzeczywiście pociągający i ciepły: pośrodku pokoju błyszczy się duży stół, zastawiony obficie; wigilia snadź się dopiero rozpoczyna, bo w końcu stołu stoi skupiona gromadka mężczyzn, kobiet i dzieci; wszyscy podchodzą po kolei do siwej, pokurczonej staruszki, skubiąc z jej ręki biały opłatek. Ona całuje w głowę każdego — zupełnie jednakowo, bez żadnej różnicy, czy to dorosłego, czy dziecko,