Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
313
WIGILIA

rozżalone, że je zostawiono na pastwę samotności, mroku i zimna w ten wieczór świąteczny.
Ta panująca naokół cisza, ten wielki spokój łagodzi podniecony stan pani Haliny tak, iż około mostu zatrzymuje się prawie bez śladów poprzedniego wzruszenia.
Czuje się nawet trochę zmęczoną, opiera się więc o balustradę i rozgląda naokoło. Nigdzie nikogo; gdzieś na moście tylko słychać łoskot kroków spóźnionego przechodnia; jakiś dzwonek odległy rzuca się, łka i jęczy coraz słabiej i dalej, i w końcu umiera. Znowu cisza, aż w uszach szumi.
I nagle na jej tle, jak osiem stosów ognistych, rozpalają się