Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
304
GUSTAW DANIŁOWSKI

Szczęściem, wyręcza ją pan Michał.
— Dziś — wigilia! — mówi, równając się z wdową.
— Aha! — odpowiada pani Halina, jakby zdziwiona tą nowiną.
— Smutny dzień!
— Dlaczego?
— To jest przynajmniej dla mnie; dadzą mi w restauracyi, zamiast kotleta na łoju, zepsutą rybę i przytem w sali będzie pusto i nudno... A w domu fałszywe kolędy będą mi szewcy wyśpiewywali w sąsiedztwie. Oczywiście, popiją się przy okazyi.
Melancholijny ton głosu i treść jego słów budzą w sercu pani Haliny serdeczne współczucie. Czuje, że możeby wypadało za-