Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
302
GUSTAW DANIŁOWSKI

karmelków jak najmniej, a więcej marmoladek i daktyli.
— Pani to-by pewno chciała samej malagi. Ładniebym wyszedł! — żartuje sklepikarz, odważając towar. O, i pan Michał — dodaje, witając życzliwym uśmiechem wchodzącego muzyka.
Pan Michał jednak jest dziś niezwykle chmurny, wita ozięble obecnych i siada w końcu, ponury jak grabarz, otaczając się kłębami papierosowego dymu, jakby się chciał w nich pogrążyć i schować. Nikt też nie zwraca nań uwagi, bo pani Halina wraz z kupcem jest zajęta wybieraniem malinowych pomarańcz, a tak zwany skurczybyk, mały chłopiec do posługi, ko-